sobota, 18 stycznia 2014

Rozdział 17

*** oczami Ashley'a***

Trochę zaskoczyła mnie ta scena. Pawdę mówiąc coś mi tu smierdziało. Coś czułem że Cass będzie miała kłopoty. Poszedłem więc pod drzwi jej pokoju i usłyszałem coś co mnie zamurowało.
-Odczep się ode mnie..-
-Odczepie się jak sobie ulżę.
Że co ?!
-Auu !!- usłyszałem Cass
Muszę coś zrobić. Wpadłem do pokoju i zobaczyłem jak ojczym Cass trzyma ją za szyję jedną ręką , a drugą ręką rozpina rozporek od spodni.
-Czego tu chcesz lamusie ?!-wydarł się nie przerywając
-Zostaw ją !-krzyknąłem podbiegając do niego.
-Bo co ?!
-Bo to !!
Oczywiste , że mu przywaliłem. Nie pamiętam kiedy ostatnio użyłem takiej mocy , ale to na szczęście podziałało. Cassie oddychała ciężko.
-Cass ! Nic ci nie jest ? Zrobił ci coś ?
-Nie Ash , jest okey.. Gdyby nie ty to dopiero by się stało. Dziękuje.
-Nie dziękuj mała , w końcu obiecałem Andy'emu , że się Tobą zajmę. A poza tym nie lubię jak ktos krzywdzi kobiety w ten sposób.
Przytuliłem małą do siebie.
-Śpisz ze mną.-powiedziałem , gdy Cass na mnie spojrzała.-Khem to znaczy ze mną w pokoju nie żeby coś.-dodałem.
Cassie lekko się uśmiechnęła do mnie.
-Ona nie śpi z Tobą !!-wydarł się ojczym Cass.
-Pan... to niech lepiej się nie odzywa , bo zadzwonię na policję.
-Ehe , ciekawe co ta policja mi zrobi...
-Wystarczająco dużo. A teraz odsuń się. !
Przez chwilę nie chciał się odsunąć od drzwi , ale w pewnym momencie wymiękł i nas oboje puścił.
-Cass , prześpij się na łóżku , ja jeszcze posiedze , a jak zachce mi sie spać to przespię sie pod kocem na fotelu.-powiedziałem uśmiechając się do małej.
-Jesteś pewny ?
-Ależ tak , śpij dobranoc i kolorowych.
-Dobranoc Ashley.
Spojrzałem na zegarek , było przed północą. Sen Cass dobrze zrobi. Posiedziałem jeszcze chwilę na fotelu i poczułem zmęczenie , postanowiłem się przespać.
Leżałem sam na łóżku patrząc sie cały czas w sufit. Tak na poważnie to nic w nim ciekawego nie było , ale co miałem robić ? Spać nie mogę , wstać mi się nie chce , a co dopiero obrucić się na bok. Spojrzałem na zegarek , pokazywał godzinę 3:08. Powoli zaczęło mnie denerwować te gapienie się bezczynnie w ten biały sufit. Ale jednak postanowiłem podnieść dupe z łóżka i poszedłem do kuchni po szklankę wody. Gdy wchodziłem do kuchni coś lub kogoś zobaczyłem... o shit... to niemożliwe....
-Cass ? Wszystko w porządku ?
Odpowiedziała mi cisza , lecz po chwili Cass odwróciła się trzymając nóż przy szyi.
-Cass ?!?!
-Przepraszam...-szepnęła i przejechała nożem po szyi.
-Cass nie !!!!!!
Zerwałem się momentalnie. Spojrzałem na łóżko i zobaczyłem , że Cass tam nie ma. Wybiegłem z pokoju z prędkością światła. Nigdzie nie mogłem jej znaleźć.
-Kuchnia.!!-powiedzialem sam do siebie
Zbiegłem po schodach i pobiegłem w stronę kuchni , paliło się światło.
-O nie...-szepnąłem
W kuchni zobaczyłem Cass , która stała podobnie jak we śnie. Nagle zaczęła się odwracać w moją stronę.
-Przepra.....
-Cass nie rób tego !!!!!!!!!!

*** oczami Cass ***

Stałam w kuchni i robiłam sobie coś do jedzenia , bo cholernie zgłodniałam. W pewnym momencie usłyszałam kroki i odwróciłam sie w tamtą strone z nożem. To był Ash.
-Przepra.....-nie dane było mi dokończyć
-Cass nie rób tego !!!!!!!!!!
-Ashley o co ci chodzi ??-zapytałam ze zdziwieniem. W końcu kto by nie był taką reakcją.
Patrzył na mnie wystraszonym wzrokiem.
-Ash ? Co jest?
-A nie nic , śnił mi się koszmar... było identycznie jak to teraz i... no i myślałem , że chcesz sobie gardło ten tego... no wiesz...-jąkał się.
-Aaaaa...-zdołałam tylko to z siebie wydusić.
Posiedzielismy razem w kuchni jeszcze chwilę i poszliśmy spokojnie spać. Mam nadzieje , że bez żadnych jakiś koszmarów.

---------------------------------
I jeeest rozdział !! ^^ Trochę zajęło go pisanie , mimo takiego czasu wyszedł taki..... nijaki. No ale cóż , opinie pozostawiamy wam ^^ do następnej ;))

wtorek, 3 grudnia 2013

Rozdział 16

*** oczami Jinxx'a***

Carly poszła odebrać telefon,a my w tym samym czasie usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
-To ja pójdę otworzyć-powiedziała Cass i zniknęła w korytarzu. Po chwili było słychać stamtąd śmiechy.
-Co tam się dzieje? Batman przyszedł ,czy co?- powiedział Ash,a Andy na te słowa zerwał się jak poparzony i poleciał za koloro-włosą . I on oczywiście, również długo nie wracał. Po chwili do salonu wparowała Cassie i Jessy, oraz Peter i Andy.
-Jess!- wydarł się CC i podbiegł do małej,wziął ją na ręce i obrócił w powietrzu.
-Czuje się nie chciany- wychlipał Peter i udał że ma focha. Ma to Ashley zaczął iść w jego kierunku w otwartymi rękami.Przerażenie w oczach brata Carly sięgało granic możliwości.
-Pet!!-wydarła się Carly, która właśnie wróciła z tarasu i rzuciła się mu na szyje,ratując do przed kudłatym pedofilem.
-Co w tu robicie?
-Eh....tak jak by ja już nie chce mieszać w Polsce.Cassie ja chce mieszać z Tobą.O ile chłopakom to nie przeszkadza.
-Nie ma problemu-
-A właśnie że jest.Nie masz 18 lat.Wiesz co? Ja wrócę do Polski i załatwię papiery żebym mogła Cię  adoptować.Ciocia Ania nam w tym pomoże,i jeśli chłopaki się zgodzą,zamieszkacie tu.-
-Cassie to ja pojadę z Tobą-
-Nie Andy,nie musisz.Zamieszkam na ten czas u rodziców.-
-Ale nie puszczę Cię samej!Kiedy tak właściwie chcesz lecieć?
-Nie wiem ,jakoś w przyszłym tygodniu-
-Andy to znaczy że nie możesz lecieć-
-Ale jak to Jake?-powiedział głosem pięciolatka któremu zabrano lizaka.
-Bo masz cały następny tydzień wywiady.Boże ja wiem lepiej co Ty masz robisz,załamka totalna.-
-To ja z nią polecę-
-Ash,ale zajmiesz się nią?-
-Tak Andy,ale pamiętaj ona nie ma dwóch lat-
-No dobraaaaaa,to chodźcie zarezerwować bilety-

****Tydzień później****
*** oczami Cassie***

Jesteśmy już w Polsce,u moich "kochanych" rodziców.Ojczym już na wejściu nie oszczędził sobie durnych komentarzy.Ja spałam u siebie,a Ash w pokoju Jessy.Siedzieliśmy razem w pokoju,kiedy pan Purdy podziwiał moje gitary.Szczerze dziwie się że starzy jeszcze ich nie wywalili.Nagle do pokoju wparował mój ojczym i kazał Ash'owi spadać do swojej sypialni.Kiedy chłopak wyszedł,chciałam  się przebrać.Zdjęłam koszulkę i podeszłam do szafy.
-Ładne tatuaże- usłyszałam znany mi głos.
-Czego chcesz?!-
-Cicho  siedź i zdejmuj stanik- nim zdążyłam cokolwiek zrobić,ojczym podszedł do mnie i zasłonił mi usta ręką.
-------------------------------------------
Ba,bum! To ja! Jak się rozdział podoba? Nie za bijcie mnie miski :D
Pozdrawiam :***  

niedziela, 10 listopada 2013

Rozdział 15

***oczami Andy'ego***

Przetarłem swoje oczy i spojrzałem jeszcze raz czy aby mi się nie przewidziało. No i nie , jednak to była ona... To była Cassie.
-Andy ! Gdzie ty ?!-usłyszałem Carly.
-Tutaj jestem
No to teraz muszą powiedzieć o co chodzi. Ale najpierw idę do drzwi , które po chwili się otworzyły.
-Cassie! Gdzie byłaś?-zapytałem
Widziałem jak kontem oka Cassie się patrzy na Carly , która stała zaraz za mną.
-No to musimy porozmawiać.-powiedziała ze spuszczoną głową Cassie.
Przytaknąłem głową na tak. W końcu muszą nam to powiedzieć. O tym całym Sean'ie i w ogóle. Jestem ciekaw co mają nam do powiedzenia , tyle tajemnic przed nami mają. Szliśmy do salonu , gdzie siedział Ashley.
-Gdzie reszta?-zapytałem.
-Tutaaj!!-krzyknął Jinxx z Jake'em.
-Okey siadajcie.-powiedziała Carly
Ja już wygodnie usadziłem zacne dupsko w fotelu i czekałem na wyjaśnienia. Nastała chwila ciszy gdy Jake siadał.
-Aaaaaach !!!-zajęczał
Popatrzyliśmy na niego , a Ashley zaczął chichotać.
-On mi rękę podłożył pod dupę.
Nikt nic nie powiedział.
-A tak w ogóle to co się dzieje?-zapytał zdezorientowany Jinxx
Musimy od dziewczyn to wyciągnąć...

***oczami Carly***

-To ja zacznę mówić.-powiedziałam wzdychając
Każdy patrzył na mnie wyczekująco.
-To się stało jakieś 2 - 3 lata temu. Byłyśmy młode i naiwne. Ciągnęło nas do narkotyków i wg...
-Do narkotyków?!-krzyknął Andy.
-Tak ... Do narkotyków.-powiedziała Cassie.
-No i ten Sean... Zadłużyłyśmy się u niego , brałyśmy narkotyki od niego i miałyśmy mu zapłacić... Ale nie miałyśmy pieniędzy... Zadłużałyśmy się coraz bardziej. Po jakimś czasie zaczął nam grozić i wg. Potem rodzice wysłali nas do Los Angeles. On przyjechał tu za nami. Groźby pozostały. Powiedział , że nas zabije jeżeli nie będziemy się...
-Ścigać.-dokończyła Cassie.
Każdy członek zespołu patrzył na nas wielkimi oczami. Ja razem z Cassie spuściłyśmy głowy , żeby nie widzieć ich spojrzeń.
-Ale... od kiedy się ścigacie?-zapytał Ashley
-Od jakiś 2 miesięcy...
-I nic nam nie powiedziałyście?!?!
-Andy... nie krzycz na nie.-powiedział Jake.- Jak ty byś się zachował na ich miejscu? Pewnie tak samo.
Na policzku poczułam łzy. Nie chciałam , aby widzieli , że płaczę.
-Przepraszam... nie chciałem. Carly ? Ty płaczesz?-usłyszałam
-Niee..
-Carly , ale ja widzę.
Szybko otarłam łzę która chciała jeszcze popłynąć po policzku. Usłyszałam jak Andy wstaje i podchodzi do mnie. Przytulił mnie.
-Carly nie chciałem , nie płacz już.-szeptał.
-Nic nie szkodzi... miałeś prawo tak zareagować.
-Która z was się ściga?-zapytał Jinxx.
-Ja.-odparła Cassie.
-Ja na razie się nie ścigam po tym szpitalu... Ale później jak już wrócę do zdrowia czeka mnie wyścig , który może się skończyć źle.-szeptałam
Zapadła cisza. Chłopcy chyba nie wiedzieli co powiedzieć.
-Cassie? Czyli ty dzisiaj się ścigałaś?-zapytał ją Andy.
-Nie miałam wyboru...
Andy głośno wypuścił powietrze z płuc. Siedzieliśmy w ciszy gdy nagle zadzwonił mój telefon.

--------------------------------------------------------------------------
Łapcie tu krótki rozdzialik ^^

niedziela, 27 października 2013

Rozdział 14


.

***Perspektywa Jixx'a***
Kiedy byliśmy u Carly w szpitalu,do ssali wszedł jakiś facet.Po minach dziewczyn było widać,że go znają.
-O witam dziewczęta. Carly nie myślałem że zobaczę Cię kiedyś w takim stanie.Naprawdę bardzo mi przykro- powiedział z głupawym uśmieszkiem na ryju.Zobaczyłem jak Ash bucha złością.Czyż by nasze małe,kochane  dzieciątko się zakochało?O jak słodko!
-Sean czego ty od nas jeszcze chcesz?-zapytała wściekła Cass.
-Spokojnie,chce porozmawiać.Ale na osobności,tylko z wami dziewczyny.-
-Nawet mowy nie ma!-
-Ash zamknij się!Dobra pogadajmy,ale chwilę.-Carly usiadła na łóżku i zabijała Ashley'a wzrokiem. Kiedy wyszliśmy na korytarz Andy i Ashley chodzili w kółko jak nakręceni.Musze przyznać to w chuj irytowało.Po jakiś 15 minutach,ten cały Sean wyszedł z sali.Spojrzał tylko na nas i poszedł do wyjścia.Nie trudno zgadnąć że Pan Jednorożec Andy i Pan Tęcza Ashley obrazu wbiegli na sale i zaczęli o wszystko wypytywać.Na samą myśli o tych "panach" zacząłem się śmiać.Dziewczyny nie powiedziały nic oprócz tego że dowiemy się w swoim czasie.Po jakimś czasie w szpitalu pojawiło się rodzeństwo dziewczyn.Musze przyznać że są wspaniali.

****dwa tygodnie później****
***oczami Andy'ego***
Carly już od kilku dni jest w domu.Przez te dwa tygodnie temat tajemniczego Sean nie był poruszany,chodź prawie co noc Cassie wymykała się z domu.Dzisiaj przy objedzie postanowiłem poruszyć ten temat.Kiedy już wszyscy siedzieli przy stole,zabrałem głos.
-A wiec.Hłe hle hłe...Droga Cassie i Carly.Proszę nam powiedzieć kim bym wasz znajomy ze szpitala?-zapytałem ,a wszyscy patrzyli na mnie jak na idiotę.
-Ehh,dobra dowiecie się dzisiaj,ale nie w tym momencie.-
http://s2.blomedia.pl/autokult.pl/t/616x0/2012/10/Dodge-Challenger-SRT8-UltraViolet-16-259694-616x410.jpgZjedliśmy w spokoju obiad,bez żadnych rozmów itp. Po południu Cass wyszła z domu bez słowa.Chciałem za nią iść,ale Carly i Jessie mnie zatrzymały.Mała i Peter widać wiedzieli kim był Sean.po jakimś czasie usłyszałem głośny warkot silnika.Kiedy podszedłem do okna zobaczyłem niezłą brykę na naszym podjeździe.Kiedy drzwi od auta się otwarły doznałem szoku.

-----------------------------------------
Hej!Mam nadzieje że rozdział wam się podoba :P Na to nic ,nie przedłużamy już :D Więc do następnej notki :*

piątek, 18 października 2013

Rozdział 13

***oczami Ashley'a***

Stałem na tym cholernym korytarzu z nerwów obgryzając paznokcie. Nie wiem co się dzieje w sali u Carly , kurwa mać!!! Dlaczego to ją spotkało ? No ja się kurwa pytam dlaczego !!!! Chodziłem w kółko , myśląc nad sensem życia. Jeżeli ona , to i ja... Kurwa Ash ogarnij się ! Oni ją uratują. Muszą!
-Ashley ! Co się dzieje?-krzyczała Cassie podbiegając do mnie.
-Serce Carly , stanęło... Powiedziałem te trzy słowa i dalej zacząłem obgryzać paznokcie z nerwów. Podszedł do mnie Andy.
-Ashley , wszystko będzie w porządku , nie obgryzaj tych paznokci , bo już krew ci się leje.
Tak , Andy miał rację. z moich '' paznokci '' lała się już krew. Nawet tego nie poczułem. Miałem to w nosie , czy się krew leje czy nie. Ja chcę Carly. Chcę by żyła! Nie chcę jej stracić !
-Ashley...
Już miałem coś mówić , ale przerwał mi wychodzący lekarz z sali Carly.
-Co z nią?!?!?!?!
-Pani Carly.......
-Nie , to nie może...
-Żyje....
Olaboga! Co za szczęście! Mój szkrabek żyje! Od razu pojawił mi się uśmiech na twarzy. Jak dobrze , że wszystko jest z nią okey.
-Widzisz Ashley , a nie mówiłem?-szeptał Andy łapiąc mnie za ramię.
-Taak , panie doktorze mogę do niej wejść ?-zapytałem
-Tak , oczywiście. Proszę.
Wszedłem do sali i od razu podszedłem do łóżka szpitalnego i ucałowałem Car w czoło. Złapałem ją za rękę , brakuje mi jej.
-Carly , zdrowiej szybko.-szeptałem.

***oczami Andy'ego***

Dobrze mówiłem Ashley'owi , że wszystko będzie dobrze. Każdemu ulżyło po wiadomościach od lekarza.
-Ja też chcę do niej wejść.-mówiła Cassie.
-Tak wiem , ja też bym chciał. Carly jest dla mnie jak siostra.-mówiłem.
-Prawdę mówiąc.... Też tam chcę wejść.-odezwał się CC.
Każdy chce wejść do Carly , ale Ashley jest teraz. Obejrzałem się i usłyszałem otwierające się drzwi. Spojrzałem a z nich wyłonił się Ashley.
-Wejdzcie.-powiedział.
Cassie od razu rzuciła się w stronę drzwi. Brakuje jej Carly, widać to. Ja nie wiem co by przeżyła Cassie gdyby ją straciła.
-Jak z nią?-zapytałem przyjaciela
-Chyba dobrze i niech tak pozostanie. Nie chcę przeżywać tego jeszcze raz.-tłumaczył Ashley.
***oczami Cassie***
Usiadłam przy łóżku szpitalnym na krześle i złapałam dłoń Carly. Przy okazji przysłuchiwałam się rozmowie Andy'ego z Ashley'em. Nagle coś mnie ruszyło.
-O kurwaa... !-powiedziałam.
Ashley szybko znalazł się obok mnie razem z Andy'm.
-Cass! Co jest ?!
-Carly... jej.. ręka! Ona ścisnęła moją dłoń...-resztę słów wypowiedziałam szeptem.
Ashley popatrzył na mnie jakoś inaczej i po chwili sam zamarł.
-Ona się wybudza , a nie powinna.-powiedział Andy.
Andy ma rację , ona jeszcze nie powinna sie wybudzać. To dla niej bardzo złe. Po chwili wszedł jakiś lekarz na sale.
-Dlaczego Carly sie wybudza ?-zapytał Ashley.
Widać troszku miał podniesione ciśnienie.
-Musimy ją wybudzić , musimy sprawdzić czy dobrze z nią jest.
-Pan chyba jest głupi.-powiedziała Cassie.
-Niech pani uważa co mówi. To ja tu jestem lekarzem , a nie pani.
Nosz co za cham...
-Uuuuumm...?-usłyszeliśmy
-Carly?!
-A..Ash...Ashley??? Gdzie ja jestem ?
-Tak to ja Ashley , jesteś w szpitalu.
Ashley momentalnie znalazł się przy niej. Ja także z Andy'm tam byłam.
-Boli...mnie...wszystko.-wyszeptała Carly.
Car mówiła każde słowo z wielkim wysiłkiem.

***oczami Carly***

Szłam chodnikiem po ciemku. Po chwili poczułam , że leżę. Zobaczyłam jakąś ciemną postać nade mną.
-A kogo my tu mamy ?!-usłyszałam od tej postaci
Jak zobaczyłam , że to były Cassie zamarłam na chwilę.
-Co ty chcesz ode mnie?!?!
-Niech ci powie twoja przyjaciółeczka!-krzyknął w moją stronę.
Zaczęłam się trząść ze strachu. A on zaczął się ze mnie śmiać , widząc moją minę.
-I co teraz?
Chciałam się podnieść jakoś , ale nie miałam jak. Kiedy próbowałam to zrobić dostałam z buta w brzuch.
-Ha ! ha ! ha ! Myślisz , że uciekniesz?
-Zostaw mnie!-jęknęłam zwijając się z bólu.
-Chyba kpisz!
-Odej....-nie skończyłam
Dostawałam partię kopów w brzuch i nie tylko tam. Wszystko mnie bolało , czułam , że to już koniec.
-I jak ? Fajnie prawda?-kpił
-Zostaw mnie!!
Doszłam do wniosku , że to jest zły pomysł , aby się odzywać. Po każdym wypowiedzianym słowie dostawałam mocniej w brzuch.
-Cierp....

**************************************

Usłyszałam jakieś głosy i zaczęłam otwierać oczy.
-Dlaczego Carly się wybudza?!?!
-Musimy ją wybudzić , musimy sprawdzić czy dobrze z nią jest.
-Pan chyba jest głupi.
-Uuuuumm...?-jęknełam
-Carly?!
-A..Ash...Ashley??? Gdzie ja jestem ?
-Tak to ja Ashley , jesteś w szpitalu.
Ashley szybko znalazł się obok mnie.
-Boli...mnie...wszystko.-szeptałam.
To była masakra , mówiłam z wielkim trudem. Było mi tak ciężko cokolwiek mi powiedzieć. Jeszcze , przed wybudzeniem to... co widziałam... Ja się na skurwielu zemszczę. Ciula pieprzonego bananem zadźgam. Uśmiechnęłam się leciutko jak pomyślałam o tym zadźganiu.
-Jak się pani czuje?-usłyszałam lekarza.
-Zjeebanie...-szepnęłam
-Niech pani nie używa wulgaryzmów.
-A niech pan na razie da jej spokój ! Nie widzi pan , że ona ledwo mówi?! Ona nie ma siły , dajcie jej chwilę!-mówił Ashley.
-Proszę nie krzyczeć na mnie!
-A czy ja krzyczę?! Mówię normalnie.
Nie wiedziałam co robić , leżę na tym łóżku i ledwo żyję.
-Przestańcie.-szepnęłam
Pewnie mnie nie usłyszeli , bo dalej się sprzeczali.
-Przestańcie.!-powiedziałam już głośniej.
Tym razem mnie usłyszeli , bo ucichli. Byłam już w miarę na siłach gdy nagle do sali wszedł......


____________________________________________________________

Siemanko ! ;D Przepraszam , że rozdział pojawił się tak późno , no ale ... najpierw brak weny , a później brak czasu ;/ Co o nim sądzicie ? ^.^
Pozdrawiam , Elizabeth ^^

niedziela, 25 sierpnia 2013

Rozdział 12

***oczami Cassie***
Razem z 4/5 zespołu pojechaliśmy do domu.Usiadłam na blacie w kuchni wpatrując się w jeden punkt.
-Cassie,zjedz coś.Proszę-
-Andy,nie jestem głodna.Idę się przejść -
-Co?!Chwila,gdzie?O tej godzinie?- o czym on pieprzy,przecież jak wyjeżdżaliśmy do szpitala był ranek.Przelotnie spojrzałam na zegarek-22.O kurwa jak ten czas szybko leci.
-Nic mi się nie stanie,a gdzie to nie wiem- szybkim krokiem ruszyłam w stronę plaży.Od kiedy tu jestem,nigdy na niej nie była.Po drodze wpadła jeszcze do sklepu monopolowego,gdzie kupiłam kilka butelek jakiegoś mocnego alkoholu i fajki.Będąc na miejscu usiadłam na ciepłym piasku i pociągnęłam z butelki dużego łyka.Kurde,dobre to.Siedziałam tam dalej opróżniając już drugą butelkę Whisky.Nawet nie wiem kiedy wypiłam cztery butelki tego zacnego płynu.Wstałam i chwiejnym krokiem ruszyłam w stronę domu.Sama się sobie dziwie że dałam radę iść o własnych siłach i jeszcze wiedziałam gdzie iść.Po półgodzinnym spacerku doszłam do posiadłości Black Veil Brides.Starałam się wejść na tyle cicho jak tylko potrafię,ale mi to coś nie wyszło.Na wstępnie potrzaskałam dwa wazony.Skąd tu się wzięły do cholery te wazony?!
-Cassie co się dzieje?Boże ile ty wypiłaś?!-o tatuś Andy przybiegł.
-A nie wiem mamusiu.Z cztery butelki....-
-Dziewczyno chodź się położyć!-
-O już mi takie propozycje składasz?Oj nie grzeczny ty!-wpiłam się w jego usta.
-Jezuu....Jinxx pomocy!!!!Mamy tu przypadek pijanej i napalonej dziewczyny.Jak myślisz co trzeba z nią zrobić? -zapytał chłopaka który w mgnieniu oka znalazł się koło nas.
-Hmmmmm....według mnie to najlepiej położyć ją grzecznie spać i poczekać do rana,aż wytrzeźwieje.-
-A więc idziemy się położyć.Cassie do nogi!-
- Biersack!Przesadzasz!-
-No przepraszam tatuśku-
-Chłopcy nie chce wam przerywać,tej pogawędki,ale ja zaraz zwymiotuje!
***oczami Andy'ego***
Dziewczyna pognała do łazienki.Ja się dziwie że ona jeszcze chodzić umie.Kiedy wyszła z pomieszczenia była w jeszcze gorszym stanie.Teraz to ledwo chodziła.Ha!Alkohol zaczął działać.Będzie miała rano kaca.
-Okej,Andy zabieramy ją do góry-
-Tak,jest tatuśku!-
-Boże,a ty czego się naćpałeś?Tęczy czy jednorożców? -spojrzałem na niego jak na debila i pokiwałem przeczącą głową.Nic nie mówiąc wziąłem zwłoki dziewczyny i zaniosłem ją do pokoju.Sam ruszyłem do swojej sypialni i rzuciłem się na łóżko.Od razu wkroczyłem do krainy Morfeusza.Rano obudziłem się chyba jako pierwszy.Spojrzałem na zegarek- 8.30.Ło kurwa trochę wcześnie,no ale nic.Zwlokłem się z łóżka i niczym zombie podążyłem na dół.Pierwsze co przykuło moją uwagę to potrzaskane wazony.Przypomniały mi się wczorajsze wydarzenia.A tak a pro po : skąd się to wzięły te wazony?!Znaczy wiem że Cassie je potrzaskała,ale skąd one były i co robiły w naszym domu?Dobra niech ta sprawa pozostanie zagadką.Szybko zebrałem szkoło i postanowiłem zrobić śniadanie.Tylko co?A dupa ja się wysilać nie będę i zrobię kanapki.Kiedy kończyłem posiłek w kuchni pojawiła się wczorajsza imprezowiczka.  
-Jak tak kac męczy?-
-Nie.Dlaczego?-spojrzałem na nią zdziwiony.
-Wypiłaś wczoraj ,z tego co powiedziałaś z 4 butelki czegoś tam.-
-Możliwe,ale jak się pije od kilku lat to się kaca nie ma-mówiąc to ugryzła się w język.
-Jak to od kilku lat?!-w kuchni pojawił się tatuś- mówiłyście że to takie małe uzależnię.-Dziewczyna już miała coś powiedzieć kiedy zadzwonił jej telefon.
-Tak?......Co?!........Kiedy?!......Okej,zaraz będę-rozłączyła się i popatrzyła na nas ze łzami w oczach.-To był Ash,chodzi o Carly. 
--------------------------------------------------------
Wróciłam!Rozdzialik dzisiaj króciutki,bo nie mam weny ;/ Mam nadzieje że wam się podoba.To nic do następnej notki :D

czwartek, 15 sierpnia 2013

Wariatka :D

Nie dawno chciałam odejść ,a teraz zakładam nowego bloga :D Zapraszam was na bloga mojego i koleżanki :D Mam nadzieje ze sie spodoba :D.Liczę pod pierwszym rozdziałem żeby na początek zaskoczyc koleżankę :p
http://ableedingheartcanconquereverycrutch.blogspot.com/