niedziela, 21 lipca 2013

Rozdział 6

***oczami Cassie***

W nocy obudziły mnie grzmoty.Nigdy nie bałam się burzy,ale w obcym miejscu trudno było mi zasnąć.Powoli zwlekłam się z łóżka i wzięłam z torby aparat.Jedną z niewielu rzeczy elektronicznych jakie wzięłam z domu  Usiadłam na parapecie i zaczęłam robić zdjęcia.Po chwili usłyszałam ciche pukanie do drzwi.Odpowiedziałam ledwie słyszalnym "proszę",a drzwi się po woli otworzyły.
-Hej.Nie przeszkadzam?-
-Jak widzisz nie.A więc drogi panie Andy co cię do mnie sprowadza?-chłopak spojrzał na mnie z rozbawieniem i usiadł na łóżku.
-Przyszyłem zobaczyć czy śpisz-powili odeszłam z okna,odłożyłam aparat ma stolik i usiadłam koło chłopaka.
-No widzisz jednak nie śpię.Zasnąć nie mogę-zrobiłam smutną minę.
-O widzę że ktoś się burzy boi- zaczął się ze mnie śmiać.
-Nie boje się tylko w obcym miejscu trudno mi zasnąć-
-A wiesz że znam na to dobry sposób.Połóż się i zamknij oczy-
-Co ty chcesz mi zrobić?-
-Nie bój się.Nic ci nie zrobię.Moja mama zawsze mi śpiewała jak nie  mogłem zasnąć- spojrzałam na niego nie pewnie,a on się tyko słodko uśmiechnął.Powili się położyłam,a chłopak zaczął śpiewa
    I open my lungs dear
I sing this song at funerals, no rush.
These lyrics heard a thousand times, just plush.
Baby boy you've held so tightly,
This pain it visits almost nightly
Missing hotel beds,
I feel your touch.

  I will wait dear
A patient of eternity, my crush.
A universal still, no rust.
No dust will ever grow on this frame,
One million years, I will say your name.
I love you more than I can ever scream.

We booked our flight those years ago,
I said I loved you as I left you.
Regrets still haunt my hollow head
I promised you,I will see you again, again.

Po chwili odpłynęłam do krainy Morfeusza.Rano obudziłam się w pokoju sama.Mimowolnie uśmiechnełam się na wspomnienie tego co było w nocy.Powolnym krokiem ruszyłam do łazienki.Szybko się ogarnęłam i zeszłam na dół.W kuchni krzątał się  Jeremy.
-Dzień dobry-
-O hej!Jak się spało?-
-Nie było źle,tylko trochę burza  przeszkadzała-
-Na szczęście nie są  tu często.Mam nadzieje że lubicie naleśniki?-
-No pewnie!-
-O to dobrze.A może wiesz gdzie jest Ash?-
-Nie,a dlaczego?Coś się stało?-
-Nie tylko miał spać w salonie,a twoja koleżanka w jego pokoju,a teraz go nie ma- nagle usłyszeliśmy jak stado koni zbiega po schodach.Do pomieszczenia wpadli CC,Jake i Andy.
-Nie zgadniecie z kim śpi Ash!-
-No zaskocz nas-powiedział Jinxx,pacząc na nich jak na idiotów.
-No z Carly- odpowiedział CC dziwnie na mnie patrząc.
-Mam coś na twarzy?-zapytałam trochę zirytrowana.
-Ty się urodziłaś z takimi włosami?-zapytał,na co reszta wybuchła śmiechem.
-Tak.Urodziłam się z fioletowo-niebieskimi włosami-powiedziałam z sarkazmem , co wywołało kolejną salwę śmiechu.Nagle zaczął grać mój telefon.Chłopcy spojrzeli na mnie ze śmiechem,ponieważ moimi dzwonkiem była piosenka Fallen Angels.
-No co?Nawet piosenki na dzwonku nie można mieć?- westchnęłam  i odebrałam telefon.
****rozmowa telefoniczna***
C-Halo! Peter,stało się coś?Zawsze dzwonisz do Carly-
P-Dziewczyno spokojnie,nic się nie stało.Dzwonie do ciebie bo moja kochana siostra nie odbiera telefonu.Wiesz co z nią jest?-
C-Wiem.Śpi jeszcze.
P-A to spoko.Słyszałem o tym że zwiałyście z ośrodka.
C-Skąd to wiesz?!
P-Baba  stamtąd  dzwoniła  i powiedziała.Rodzice się trochę zdenerwowali.Siedzą teraz u nas i ustalają gdzie jesteście.A tak właściwie to gdzie jesteście?
C-Wiesz co powiemy ci kiedy indziej.A teraz musze już kończyć
Po chhwili wszyscy jedliśmy już śniadanie,z wyjątkiem Carly która była nie obecna.
-Ej co się dzieje?-powiedział Ash patrząc na dziewczynę.
-Macie jakiś alkohol?
-Co ale po co?-
-Takie małe uzależnienie.Jak ona się nie napije to tak będzie-
-Ale jak to ona jest uzależniona?-
-No nie tylko ona.Po mnie tak nie widać,ale jak nie pije to coś  ze mną jest nie tak.-
-Okej...w lodówce-powiedział Jinxx-Ale jeszcze o tym pogadamy-
Otwarłam lodówkę i zaniemówiłam
-Chłopcy po co wam 15 butelek  ketchupu?-
-Nie ruszaj!To moje-odezwał się groźnie Jake,tak że mnie trochę wystraszyłam.Nic nie mówiąc wziełam wódkę,nalałam prawię pełną szklankę i postawiłam przed przyjaciółką a ta jednym sprawnym ruchem opróżniła naczynie.Widziałam po chłopakach że są w niezłym szoku.Reszta dnia minęła spokojnie.Poznaliśmy się lepiej itp.Siedziałam w pokoju kiedy usłyszałam z dołu krzyk Jake.
-Dziewczyny szybko do salonu.Musimy pogadać-nie wiedziałam o co im chodzi więc wolno poszłam do wskazanego wcześniejszej pomieszczania.
-----------------------------------------------------
I jak wam się podoba?Przepraszam że tak długo,ale mam dużo na głowie.Tu organizowanie imprezy urodzinowej tu goście przyjeżdżają, tu się na wyjazd trzeba spakować.Po prostu nie wyrabiam.Chciałam was przeprosić za błędy w pisowni ;/ No ale nic rozdział według mnie do dupy.To do następnej notki ;*      

                                                                                            ~Purdy Girl

4 komentarze:

  1. Też bym tak chciała, żeby Andy mi śpiewał kołysankę we własnym domu ... xd
    Ale po co Jake'owi tyle ketchupu? xD
    Oby rodzice Carly nie odkryli gdzie dziewczyny są ;___;
    Ciekawe o czym chłopaki chcą z Nimi gadać ... Czyżby ketchup zaginął?! o.O

    OdpowiedzUsuń
  2. ZAJEBISTA NOTKA ALE UDUSZE CIĘ MAŁA ZA PRZERWANIE W TAKIM MOMENCIE XD

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział wcale nie jest 'do dupy'. Moim zdaniem jest świetny :)
    Uh, to ich całe uzależnienie.. Wyjdą z tego?
    Czytam dalej. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahahaha , rozwaliłaś mnie tymi kechupami Jake'a :3

    OdpowiedzUsuń